Worms W.M.D – Nie przejmuj się, ja i tak w plecaku granat mam!

W 1995 roku na rynku zadebiutowała pocieszna gra, z robaczkami w roli głównej. Któż wtedy przypuszczał, że cieszyć się będzie taką popularnością i uznaniem wśród graczy? Na pewno nie Andy Davidson, który zasłynął tymże właśnie tytułem. Mowa tutaj oczywiście o Wormsach wyprodukowanych przez brytyjskie studio Team17, a wydanych przez firmę Ocean Software. Dlaczego do tego wracam? Pewnie wszyscy już wiecie, że 23 sierpnia miała miejsce premiera kolejnej odsłony gry – Worms WMD.

worms

Sama mechanika rozgrywki niewiele się zmieniła, dalej jest to turówka, polegająca na walce drużynowej. Do dyspozycji mamy różnorakie bronie – od uzi aż po bazookę, każda tura rozgrywa się z kolei na innej planszy. Przed rozpoczęciem pojedynku kompletujemy i tworzymy swoją ekipę. Możemy wybrać hymn naszej drużyny, język, nakrycie głowy czy też nagrobek, jaki pozostanie po naszej śmierci.

worms
W nowej części mamy kilka istotnych nowości. Po pierwsze, przed wrogimi strzałami możemy ukrywać się w budynkach, jak rasowi żołnierze 😉 Do naszej dyspozycji są również pojazdy – na przykład czołgi i helikoptery, których nie było w poprzedniczkach. Bardzo swobodnie się nimi steruje i w moim odczuciu są ciekawym urozmaiceniem.
Grafika również została poprawiona, jest bardziej komiksowa, można rzec, że po prostu pasuje do tej gry. Oprawę gry ujrzymy w 2,5D (wcześniej było to 2D). Inaczej wyglądają też nasze robaczki, jak dla mnie niekoniecznie na plus, gdyż są dość dziwne i mają specyficzne miny, ale i do tego można się przyzwyczaić.

worms
Grzechem byłoby nie wspomnieć o craftingu, którego doświadczymy w tej odsłonie. Na planszy porozrzucane są skrzynki z różnymi rupieciami, dzięki którym będziemy mogli wytworzyć nowe bronie. Niestety nie ma nic za darmo – taka zabawa w tworzenie nowości pozbawi nas naszej kolejki w grze.

Każda kampania ma jakiś cel główny. Na przykład musimy pozostać w budynku albo zestrzelić kilka wrogich robaczków na raz. Jeśli nam się uda zyskamy dodatkowe doświadczenie, dzięki któremu odblokowują się nagrody (dodatkowe bronie, nakrycia głowy etc.). Jeśli podczas rozgrywki znajdziemy list gończy, czekają nas dodatkowe wyzwania, które urozmaicą zabawę.
Bardzo fajną opcją jest rozgrywka dla wielu graczy. Po pierwsze, możemy zagrać ze znajomymi na imprezie, tak jak to było w poprzedniczkach, możemy skorzystać z jednego komputera, dzięki zastosowaniu turowego trybu gry. Po drugie, istnieje też opcja multiplayera do grania po sieci,  która jest bogata w rankingi graczy.

worms
Co mnie wkurzało w Wormsach? Dziwne skakanie, które na samym początku wiele mi utrudniało, aczkolwiek później stało się znośne i nie uprzykrzało zabawy. Ponadto kampanie mają bardzo różne poziomy – jedne są zbyt trudne, inne bardzo łatwe, wprost banalne. Mam wrażenie, że rzadko kiedy jest „coś pomiędzy”.

worms
Podsumowanie:

Worms WMD to pocieszny i bardzo miły powrót do przeszłości. I to powrót z klasą! Przypominam sobie wcześniejsze odsłony, dość nieudane. Na przykład Worms 3D, gdzie sterowanie było toporne, grafika cukierkowa, a i grywalność raczej kulała. Z obawą więc czytałam o nadciągającej nieubłaganie premierze nowej części. Czułam pewien niepokój, bo po raz kolejny bałam się, że seria mojego dzieciństwa zostanie zbezczeszczona. Jednakże bardzo mile się zaskoczyłam! Nowe „Robaczki” dały mi wiele frajdy i radości z rozgrywki, są niezobowiązujące i wciągające. Duży plus za ładne plansze, przyjemną grafikę i dodatkowe ulepszenia, które zapewniają odsłonie powiew świeżości. Ten tytuł na pewno nie zawiedzie tych, którzy ukochali sobie robaczkową serię.

Gra udostępniona dzięki uprzejmości Team17.