shadow-warrior-3

Shadow Warrior 3 – w pościgu za szopem

Od premiery Shadow Warrior 3 minęła już co prawda chwila, ale niedawno udało mi się skończyć grę i napisać o niej kilka słów. Nie będzie długo, ale będzie wszystko to, co najważniejsze. O poprzedniej części pisałam 5 lat temu, wow jak ten czas szybko zleciał! I znów przyszło mi wcielić się w Lo Wanga.

shadow warrior 3

Jeśli miałabym wymienić jedną rzecz, która najbardziej spodobała mi się w tym tytule, to na pewno byłby fakt, że jest to bardzo dynamiczna gra. Na ekranie dużo się dzieje, mamy wielu przeciwników, musimy mieć oczy dookoła głowy, bo nigdy nie wiadomo, z której strony nadciągnie wróg. Dzięki temu rozgrywka jest bardzo odmóżdżająca, sprawia wiele frajdy i pozwala nam oderwać się od codzienności. Nie wiem jak wy, ale ja lubię taką sieczkę.

shadow warrior 3

Dawno nie widziałam w żadnej grze napisów końcowych bowiem, w ostatnim czasie takie rozrywki szybko mi się nudzą. Włączam, wyłączam i zapominam. Z Shadow Warrior 3 było odwrotnie – przeszłam całość, zajęło mi to około 4 godzin. Akurat dla mnie niezbyt długa gra jest plusem. Nie lubię tytułów, które ciągną się w nieskończoność, taka zintensyfikowana rozgrywka, podana w pigułce jest dla mnie jak najbardziej ok.

shadow warrior 3

Nie znalazłam w sumie żadnych większych minusów – podobały mi się widoczki, to, że mogę sobie biegać, skakać, wspinać się po linie. Otoczenie było bardzo ładne (taa, zwłaszcza paszcza smoka :D). Momentami zdarzały się tylko drobne bugi – jakiś przeciwnik zawiesił się gdzieś w czasoprzestrzeni, inny mimo zabicia dalej konał, ale nie przeszkadzało to w rozgrywce.

shadow warrior 3

Podsumowując: jeśli lubisz ładne widoczki, dynamikę, parkour, skakanie, wdrapywanie się po skałach, mnogość przeciwników i nie chcesz się wiązać z grą na kilkadziesiąt godzin – koniecznie zagraj.

PS. Szop jest uroczy <3

Gra udostępniona dzięki uprzejmości Cosmocover.
Screeny własne + zapożyczone z tej strony.