Shadow Tactics: Blades of the Shogun – recenzja

Pamiętacie może serię gier Commandos? Tę, w której dowodziliśmy grupą wyspecjalizowanych wojskowych i wykonywaliśmy różnego rodzaju misje celem osłabienia wrogich sił? Jeśli tak, no to to jest właśnie Shadow Tactics: Blades of the Shogun. Można by pomyśleć, że taka odtwórczość i powtarzalność schematu nie może równać się z dobrą grą, ale… nic bardziej mylnego!

Shadow Tactics: Blades of the Shogun

Akcja dzieje się w Japonii, w 1615 roku, kiedy to Szogun postanawia wyeliminować swoich przeciwników politycznych, wznoszących bunt. Wynajmuje zatem pięciu speców od spraw różnorakich (czy to cichociemne zabójstwo czy kradzież lub dostarczenie informacji), którzy mają położyć temu kres. I to jest, ogólnie rzecz biorąc, cel tej gry.
Muszę Wam przyznać, że dla mnie ta gra to spore wyzwanie, ponieważ ja należę do tzw. „raptusów growych”, czyli – huzia na józia, biegnę przed siebie i eliminuję przeciwników. Wszystko stawiam na jedną kartę. Czasem co prawda kończy się to źle, ale tak już mam. W tym tytule niestety (a może i stety?) już tak postępować nie mogę.

Shadow Tactics: Blades of the Shogun

Na mapie bowiem rozlokowanych jest wielu wrogów (zaś ich ustawienie jest nieźle przemyślane, rzadko kiedy będziemy mieć pojedynczego przeciwnika, którego nikt nie obserwuje). Biegnąc zatem na oślep skazujemy się praktycznie na śmierć.
W takim razie co nam pozwoli przetrwać i zakończyć misję ? Na pewno na pierwszym miejscu znajdzie się ww. skradanka. Oczywiście musimy wykazać się dużym sprytem, logicznym myśleniem i odpowiednią taktyką. Bardzo pomocna jest również kooperacja między wszystkimi dostępnymi w danym momencie postaciami, bowiem każda ma swoje unikatowe zdolności.
Hayto jest bardzo zwinny, potrafi zabijać zarówno z dużej odegłości jak i z bliska. Świetnie odwraca uwagę przeciwnika, rzucając kamieniem. Mugen to ciężkozbrojny wojownik, który dzięki swojemy atakowi obszarowemu jest w stanie wyeliminować kilku wrogów za jednym zamachem miecza, zaś do ich zwabiania przyda się nam butelka sake. Yuki dobrze odnajduje się jako rabuś, potrafi również zakładać pułapki na wrogów. Takuma z kolei jest już postacią dość wiekową, przez co nie odznacza się taką zwinnością jak pozostali, za to dobrze eliminuje nieprzyjaciół z dystansu. Ostatnia wojowniczka, Aiko, to mistrzyni kamuflarzu, dzięki czemu pozostaje niezauważalna w obozie wroga i może dostać się praktycznie wszędzie.

Shadow Tactics: Blades of the Shogun

Na grę składa się 13 misji, każda lokacja jest różni się od poprzedniej, ale mechanika pozostaje taka sama. W każdej miejscówce znajdziemy takie elementy jak krzaczki, puste budynki czy ich dachy, na których możemy się ukryć. Wiadomo, w tej grze najważniejsza jest… taktyka!
Na duży plus zasługuje szereg pomocnych rozwiązań przy wypełnianiu naszego zadania. Możemy (jak rasowy ninja) wspinać się drabinach i spacerować po dachach, korzystać z liny, zrzucać drewniane bele czy głazy na wrogich żołnierzy. Nie będzie nam obce skakanie z klifów czy pływanie w rzece. Wszystko to jest dużym ułatwieniem w ukrywaniu się przed spojrzeniem nieprzyjaciół, bo chociaż przez pierwszą misję przechodzi się dość łatwo, to kolejne są zdecydowanie trudniejsze i bardziej wymagające.

Zaskakujące jest to, jak wiele różnych i na pozór drobnych czynników ma wpływ na rozgrywkę. Kiedy pada deszcz wrogowie widzą mniejszy obszar, ale za to lepiej słyszą kroki. Jeśli spadnie śnieg musimy zacierać swoje ślady. Zwłoki najlepiej ukryć, żeby inni ich nie zauważyli i nie podnieśli alarmu. Niby takie małe szczegóły, ale w tej grze mają wielkie znaczenie.

Shadow Tactics: Blades of the Shogun

Gra została wydana przez Techland, i szczerze powiedziawszy edycja jest bardzo bogata i warta swojej ceny. W pudełku znajdziemy pięć pięknych, nieco mrocznych pocztówek z gry, plakat, mapę, pięć kart przedstawiających naszych bohaterów, płytę ze ścieżką dźwiękową i ponad 100 stronicowy artbook połączony z poradnikiem.

Shadow Tactics: Blades of the Shogun

Tak naprawdę nie doszukałam się jakichś większych wad tej produkcji. Na minus zaliczyć mogę jedynie długie ładowanie poziomów. Twórcy od początku ostrzegają komunikatem, że może to potrwać chwilę. Szkoda, że nie udało się tego wyeliminować, bo w pewnych momentach miałam wrażenie, że gra zmroziła się totalnie.

Dla tych z Was, którzy chcieliby spróbować swoich sił w tej strategii i sprawdzić, czy gra się spodoba, twórcy przygotowali miłą niespodziankę. Na stronie Steam LINK możecie pobrać jej demo. Według mnie to bardzo dobrze, iż wydawcy o tym pomyśleli. Niestety coraz rzadziej się to zdarza.

Podsumowanie:

Shadow Tactics: Blades of the Shogun z założenia nie jest niczym nowatorskim, gdyż sama struktura tego typu gier jest nam już dobrze znana. Jednakże pomimo podobieństw do starszych serii tytuł ten jest zdecydowanie wart sięgnięcia po niego. Starannie wykonana kreska, ciekawa grafika, wysoka grywalność i świat XVII-wiecznej Japonii sprawiają, że obok tego tytułu nie można przejść obojętnie.

Gra udostępniona dzięki uprzejmości firmy Techland.

Byłam tak zaabsorbowana skradaniem, że zapomniałam robić screeny. Powyższe pochodzą ze strony gry.