Life is Strange: Before the Storm – recenzja. Miłe powroty.

Zapowiedź Life is Strange: Before the Storm wzbudziła we mnie ogromną radość. Trochę się jednak obawiałam, że to prequel, że wcielamy się w Chloe… i że nie ma Max.

No bo jak to?! Nie będziemy cofać czasu? Przecież ta gra straci swój urok bez tej mocy! Niepokoiło mnie też nowe studio, które podjęło się pracy nad tytułem i nowy głos Chloe. Ale gdzieś tam w środku mocno wierzyłam, że tego nie zepsują. Dali ku temu powody – trailer zapowiadał dobrą grę, a kawałki ze ścieżki dźwiękowej trzymają poziom. Muszę wspomnieć, że skomponował ją brytyjski zespół Daughter, którego słucham namiętnie od kilku lat, kiedy o tym przeczytałam, pomyślałam sobie: „Teraz już nie mogą tego spieprzyć!”.

Life is Strange: Before the Storm

Life is Strange: Before the Storm, czy warto było?

Właśnie jestem „na świeżo” po przejściu pierwszego epizodu i tak, jak przy poprzedniej części zbieram szczękę z podłogi. Od samego początku towarzyszył mi ten wspaniały, „ life’owy” klimat. Zapomniałam o swoich obawach związanych ze zmianą bohaterki głównej, zapomniałam nawet o tym, że głos podkładał jej ktoś inny, bo wyszło to naprawdę dobrze. Wprawdzie były chwile, kiedy ze zdziwieniem klikałam w przyciski myszy i czegoś mi brakowało. Nie mogłam cofnąć czasu, zachować się inaczej, zrobić czegoś innego. Aczkolwiek szybko przeszłam nad tym do porządku dziennego, bo to już nie było w tym momencie takie ważne, ważna była historia, którą twórcy opowiedzieli nam w Before the Storm.

Life is Strange: Before the Storm

Nie ukrywam, że przy zapowiedzi nie byłam przekonana do prequela. W pierwszej chwili uznałam, że może być niegodny uwagi, nudny i nie dorówna swojej poprzedniczce, rozczarowując rzeszę fanów LiS na całym świecie. Moi drodzy, wszyscy, którzy mieli podobne obawy, a wiem, że trochę was było… Nie ma powodu, by się trwożyć, bo to świetny pomysł i cieszę się, że został zrealizowany. Historia Chloe wciąga, jest ciekawa, dobrze opowiedziana, pełna emocji. Poznajemy ją jako zwykłą nastolatkę, jeszcze o brązowych, a nie niebieskich włosach! Na razie nie jest zbuntowaną punkówą, ale zaczyna mieć do tego predyspozycje. Cały czas towarzyszy jej cięty język i ironiczne poczucie humoru, które cholernie mi się podoba. I właśnie w tej części poznaje Rachel Amber, ale nic więcej nie napiszę, bo nie chcę psuć wam zabawy.

Life is Strange: Before the Storm

To wszystko, co rozgrywa się w Life is Strange: Before the Storm jest takie prawdziwe i ludzkie. Chloe udająca twardzielkę, która niczego i nikogo się nie boi. Chloe, która pod płaszczykiem ironii chowa swoje prawdziwe uczucia. Chloe, w której tyle niewypowiedzianego żalu, bólu i otaczającej jej zewsząd samotności. Brzmi znajomo? Myślę, że większość z nas może utożsamiać się z bohaterką i tym, jak się w tamtym momencie czuła. Przecież chyba każdy z nas, miał kiedyś chwilę zwątpienia.

Life is Strange: Before the Storm

Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać 8-10 tygodni na kolejną część. Powiem szczerze, że bardzo się niecierpliwię, bo zżera mnie ciekawość tego, co będzie dalej. Gra jest genialna, właściwie pozbawiona wad, jedynym minusem, jaki zauważyłam podczas rozgrywki, były ucinane końcówki dialogów. Pewnie to niewielki błąd, który twórcy będą w stanie załatać jakimś najbliższym patchem, więc w żaden sposób nie dyskredytuje to Before the Storm.

Life is Strange: Before the Storm

Na Tidalu i Spotify pojawiła się ścieżka dźwiękowa z gry. Przesłuchałam i jestem zachwycona, już wiem, co będzie towarzyszyło mi przez najbliższe tygodnie. Miłego słuchania!

Screeny pochodzą z tej strony i jeszcze z tej.