Lubię gry, które podejmują ważne i trudne tematy. Indygo jest jedną z nich, dotyczy bowiem izolacji i depresji. Mamy wpływ na to, jak się zakończy i co stanie się z chorym malarzem. Produkcja od początku zwróciła moją uwagę, bo chciałam zobaczyć, jak twórcy poradzili sobie z tą kwestią.
Nie do końca jest tak, jakbym tego chciała…
Początkowe ostrzeżenie, że Indygo może wywoływać przygnębienie i jeśli jesteśmy smutni, nie powinniśmy włączać gry, zjeżyły mi włosy na głowie. Pomyślałam, że to musi być coś mocnego i przytłaczającego skoro na starcie wita nas taki komunikat. Jednak im dłużej grałam, tym bardziej takiego elementu mi w niej brakowało.
Chociaż produkcja porusza temat depresji i jest to w zasadzie oczywiste, chwilami odnosiłam wrażenie, że twórcy na siłę starali się przekazać nam jeszcze dobitniej jej tematykę. W pewnych momentach przestawało być to naturalne i sprawiało, że miałam poczucie otaczającej mnie sztuczności. Drażniły mnie też głosy czytające listy i notatki. Nie do końca mi pasowały, nie budowały klimatu, jaki mieliśmy poczuć. Samo rozwiązanie listów i pamiętnika jest ciekawe, sprawia, że możemy poznać bohatera z innej, bardziej osobistej perspektywy.
Chociaż Indygo ma też swoje mocne strony…
Indygo bardzo mocno intrygowało, odkąd o nim usłyszałam, nie ukrywajmy-tematyka jest mocna, ale jednocześnie także ciekawa. Wiedziałam, że jest kilka zakończeń i los bohatera leży w naszych rękach. Właśnie to, sprawiło, że chciałam szybko sprawdzić, jak potoczy się ta historia.
Pokój, w którym rozgrywa się akcja, jest mały, ale kryje w sobie wiele tajemnic i relikwii przeszłości, co też mnie frapowało i powodowało, że przeszukiwałam wszystko, co tylko się dało.
Oprawa wizualna zasługuje na duży plus, to oryginalny pomysł, który współgra z opowieścią i daje graczowi odczuć, że historia, którą poznajemy, jest trudna i dramatyczna. Muzyka w tle też ma specyficzny klimat i dobrze komponuje się z całością. Wiem, że sporo osób narzekało na to, że gra jest zbyt krótka. Dla mnie wręcz odwrotnie. Moim zdaniem te ~ 40 minut jest wystarczające, zwłaszcza że zakończeń jest kilka. Uważam, że takich gier nie należy rozwlekać, bo najważniejszy jest przekaz, jaki niosą, a nie to, jak długo można się nimi cieszyć.
Podsumowując
Nie mogę napisać, że Indygo jest kiepską grą, bo to nie byłaby prawda. Pigmentum Game Studio miało ciekawy pomysł, poruszyli też ważną tematykę, ale…chwilami miałam poczucie, że potencjał produkcji nie został w pełni wykorzystany. Po zakończeniu ciągle prześladuje mnie myśl, że czegoś mi brakuje i że nie jest do końca tak, jak to sobie wyobrażałam. Spodziewałam się tytułu, który uderzy we mnie ze zdwojoną siłą, sprawi, że pojawią się refleksje i będę pamiętać go przez długi czas, a obecnie czuję tylko niedosyt.
Gra udostępniona dzięki uprzejmości Fat Dog Games.
Część screenów pochodzi z tej strony.