Dziś na blogu trochę nietypowo, ponieważ ten tekst będzie o grze sportowej, a tego jeszcze nie było. Tym razem przeczytacie o najnowszym tytule wyprodukowanym przez EA Sports – FIFA17.
Podejrzewam, że nie ma wśród Was osoby, która by nie słyszała o tej serii. Pierwsza wersja zadebiutowała w 1994 roku i od tej pory cieszy się niebywałą popularnością. Możecie spotkać ją w różnych formach od FIFA Street po World Cup, napotykając po drodze strategię menadżerską. Odmian jest więc wiele, ale cel mamy podobny – ważne jest, by być najlepszym graczem, w najlepszej drużynie. Brzmi banalnie? Być może. Szczerze powiedziawszy sam opis również nie wydaje się być porywający ale… jeśli już się przełamiecie, zapewniam Was – polubicie tę serię!
Ostatnia FIFA, w którą grałam, wyszła bodajże w ’99 roku. Dlatego chciałabym podkreślić, iż w gruncie rzeczy nie mam żadnego porównania względem rokrocznych odsłon. Tak naprawdę nie wiem, dlaczego późniejsze tytuły przeszły obok mnie bez echa i nie zachęciły do grania. Najpewniej jednak wynika to ze zmiany gustu co do ulubionych gatunków gier. W tym roku jednak wszędzie było głośno o nowej produkcji EA. Czytałam o niej na Twitterze, słyszałam zniecierpliwienie w głosach znajomych oczekujących na powyższy tytuł. Trochę wzięło i mnie, przełamałam się, odpaliłam. I wiecie co? Nie żałuję!
Bardzo miłym dla mnie zaskoczeniem jest pełnoprawna fabularna kampania: „Droga do sławy”. Wcielamy się w Alexa Huntera, który jest młodym i początkującym sportowcem. Niestety ciąży na nim spora presja, gdyż zarówno jego ojciec, jak i dziadek byli znanymi piłkarzami, a chłopak za nic w świecie nie chce być gorszy. Jego celem jest zostać zawodowym graczem, który będzie rodzinną dumą.
Aby spełnić swoje marzenia i osiągnąć sukces będzie musiał bardzo ciężko pracować i trenować. Na swojej drodze spotka wielu (pomocnych lub nie) ludzi, a także, co jest pozytywnie zaskakujące, będzie musiał podjąć parę decyzji. Dodatkowo wybierać będziemy kwestie, które wypowie nasz bohater. Wpłyną one na opinię trenera, fanów czy też liczbę polubień w social-mediach ;).
FIFA17 ma też w sobie coś z rasowego RPG-a, bowiem będziemy rozwijać naszą postać! Drzewko jest dość pokaźne i mamy możliwość rozbudowy zarówno naszych cech fizycznych (np. kondycji), jak i umiejętności podawania piłki czy też siłę uderzeń. Wszystko to bardzo urozmaica rozgrywkę.
Szczerze powiedziawszy, kampania wciągnęła mnie maksymalnie. Chcę pokierować Alexem, tak aby zdobył światową sławę. Z drugiej strony jestem też ciekawa, jak to wszystko się skończy i co mnie jeszcze czeka po drodze. Bo gra naprawdę zaskakuje i na każdym kroku pojawia się w niej coś nowego.
Graficznie produkcja prezentuje się świetnie! Stadion, skandujący kibicie, oświetlenie.. twórcy zastosowali w tej odsłonie nowy silnik – Frostbite, który znamy jest z takich tytułów jak Need for Speed czy też Mirror’s Edge: Catalyst.
Animacje postaci są na bardzo wysokim poziomie. Przypatrując się rozgrywce zobaczymy ją właściwie tak, jakbyśmy po prostu oglądali mecz w telewizji. Na pewno dużo tutaj wnosi całkiem niezła sztuczna inteligencja piłkarzy i odwzorowanie rzeczywistych ruchów.
Zawsze bardzo lubiłam ścieżkę dźwiękową z tej serii. Także i tym razem mnie ona nie zawiodła. Zróżnicowana gatunkowo, energiczna, wprost idealna do strzelania goli.
Rozgrywkę umilają nam znani komentatorzy: Dariusz Szpakowski i Jacek Laskowski. Uważam, że to dobra opcja, szkoda, tylko że dialogi często się powtarzają i po pewnym czasie stają się one po prostu nużące.
Tryb „Droga do sławy” to jednak nie wszystko. Na pewno nie lada gratką dla ludzi lubujących się w graniu po sieci jest tryb online. Można zagrać ze znajomymi, a przy tym dobrze się bawić. Nie zabrakło również niezobowiązujących meczów towarzyskich, sezonów czy też Ultimate Team.
Podsumowanie:
Jak pewnie zdążyliście zauważyć, o drużynach czy też o technikach gry nie napiszę Wam nic ciekawego, bo zwyczajnie w świecie nie jestem zagorzałą fanką piłki nożnej i właściwie to się na tym nie znam. Jednak w tym wypadku jest to spory plus, bo jeśli FIFA17 przypadła do gustu osobie, która nie interesuje się futbolem na co dzień to znaczy, że ma w sobie „to coś”. Uważam, że jest to grywalna produkcja, która przyciągnie przed monitor zarówno fanów tego sportu, jak i osoby, które nie mają z nią wiele wspólnego.
Bawiłam się tak dobrze, że zainwestowałam w kontroler od Xbox One (chociaż ostatni raz pada miałam w rękach, gdy w domu królował Pegasus), żeby grało mi się wygodniej i precyzyjniej. Teraz całe boisko należy do mnie! Jestem bardzo zadowolona z powrotu po latach do tego tytułu i czekam na kolejną odsłonę.
Gra udostępniona dzięki uprzejmości EA.