Wiedźmin 3: Krew i Wino to niewątpliwie jeden z lepszych (jak nie najlepszych) dodatków, w które miałam przyjemność w swoim życiu zagrać. Nie chcę Wam psuć frajdy z rozgrywki, o samej fabule napiszę więc niewiele. W tej części przenosimy się do barwnej krainy Toussaint, w której na ludzkie życia czyha morderca. Jak się pewnie domyślacie, nasz Wiedźmin dostał zlecenie, by go wyeliminować. I to nie od byle kogo, bo od samej księżnej Anny Hemiretty.
Rozgrywka oprócz głównego wątku dostarcza nam całe mnóstwo zadań pobocznych, a zatem na pewno nie będziemy się nudzić. Dodatkowe misje są wciągające, chętnie przerzucałam się z naszego najważniejszego wątku po to, żeby rozkoszować się rozgrywką jak najdłużej i wypełniać ciekawe questy, z którymi przyszło mi się zmierzyć po drodze.
Na duży plus produkcji trzeba zaliczyć wszelkie nowości – nowe postacie, potwory, uzbrojenie oraz talie do gwinta. Wpływa to bardzo pozytywnie na grę, osobiście byłam mile zaskoczona wszelkimi nowinkami i wzniecały one we mnie jeszcze większą chęć przystąpienia do rozgrywki i bawienia się w małego odkrywcę ;). Dodatek (już drugi zresztą) nie jest zrobiony na jedno kopyto, nie widać w nim parcia tylko i wyłącznie na zysk. Widać, że nasze rodzime studio pracowało tak, aby fani serii byli zadowoleni i aby dać coś od siebie, w tej ostatniej przygodzie Geralta.
Jak we wszystkich częściach niezmiernie bawi mnie poczucie humoru twórców, towarzyszące nam na każdym kroku – ironiczno-zabawne teksty postaci, przyśpiewki wieśniaków czy też żarty sytuacyjne. Muszę przyznać, że jestem osobą, którą bardzo trudno rozśmieszyć, szczególnie dotyczy to dowcipów występujących w filmach czy też grach. Większość uważam za wymuszone, niepasujące, a niekiedy autentycznie czuję się zażenowana ich poziomem. Jednakże Wiedźmin rozbawi mnie zawsze i wszędzie!
„A te beczki kurwa takie ciężkie!” to zdanie rozweseliło mnie do łez i przywołało wspomnienie krążącego w sieci filmiku „A te dykty takie ciężkie!” [jakby ktoś chciał zobaczyć, link:
https://www.youtube.com/watch?v=93wb_JXL3Wk].
A teraz z innej beczki – system walk we „Krwi i Winie” jest niby taki sam jak poprzednio, aczkolwiek wymaga od nas więcej główkowania i korzystania z zasobów ekwipunku. Już od samego początku przyjdzie nam zmierzyć się z trudnymi przeciwnikami i bossami. Nie pokonamy ich tylko za pomocą miecza, choć jest świetny i sieka tak, że krew tryska na wszystkie strony. Potrzebne tu będą oleje, eliksiry i znaki, które osłabią drugą stronę, a nam oszczędzą życie. Walka nie jest zatem mechaniczna i nie polega tylko i wyłącznie na bezmyślnym klikaniu myszką, co uważam za jeden z najmocniejszych punktów!
Kolejnym plusem jest grafika i krajobrazy, które możemy podziwiać w tym DLC-ku. Płynność, dokładne odwzorowanie ruchów postaci/potworów/zwierząt oraz szczegóły otaczającego nas świata zasługują na dużą pochwałę. Otoczenie jest tak piękne i olśniewające, że ciężko nacieszyć oczy tym widokiem, po prostu chciałoby się tam być! Więc jeśli ktoś lubi eksplorować i odkrywać nowe terytoria, na pewno się ucieszy.
Gra nie jest jednak pozbawiona błędów i zdarzają się drobne niedociągnięcia. Najczęściej Płotka szaleje i lewituje nad ziemią, no chyba że zyskała jakieś specjalne moce i tak ma być ;). Ewentualnie Geralt potrafi zaklinować się w strumyku. Jednakże bugi są tak nieliczne, że nie psują i nie utrudniają rozgrywki. Z tego co pamiętam w podstawce było ich znacznie więcej, jednakże twórcy wyeliminowali znaczną ich część w dość krótkim czasie.
To, co zapewne miało spory wpływ na samą rozgrywkę to niedawno wydany patch 1.20. Polepszył się sam interfejs, stał się czytelniejszy, bardziej przejrzysty i intuicyjny. Ekwipunek pogrupowany został na poszczególne kategorie, np. oleje, odwary, dzięki czemu panuje tam porządek i łatwiej wszystko znaleźć. Dla fanów gwinta dodano „Cudowny przewodnik po gwincie” dzięki, któremu widzimy liczbę brakujących kart oraz mamy informację gdzie ich szukać. Teraz już bez problemu możemy skompletować je wszystkie.
Ukłony w stronę kompozytora Marcina Przybyłowicza, który jak zwykle stanął na wysokości zadania i stworzył genialny, dodający uroku soundtrack. Myślę, że bez muzyki produkcja straciła by na prawdę wiele magii i nie budowała by takiego klimatu i napięcia jakie właśnie w odbiorcy stwarza.
Podsumowanie:
Czapki z głów dla CD PROJEKT RED! Stworzyli dodatek, obok którego nie sposób przejść obojętnie. To absolutny must have dla każdego fana serii Wiedźmińskiej, a także dla ludzi lubujących się w RPG-ach.
Za tak niewielkie pieniądze gracze dostali niesamowitą przygodę, która przenosi do pięknego świata, krwią i winem płynącego. Toussaint jest tak pierwszorzędnie zrobiony, że grzechem byłoby używanie w tym miejscu opcji szybkiej podróży. Przegalopowałam tę krainę na grzbiecie wiernej towarzyszki Płotki, zachwycając się mijanymi po drodze widokami.
Warto wspomnieć o stosunku ceny do jakości, który jest fenomenalny! Za te pieniądze dostajemy około 30 godzin trzymającej w napięciu rozgrywki, jakieś 90 zadań pobocznych oraz aż 40 nowych miejsc na mapie! Toż to mogłaby być osobna gra! Czegóż chcieć więcej? Chciałabym, żeby to nie był koniec tej zjawiskowej serii, która stała się jedną z moich ulubionych i najbardziej wyczekiwanych. Ale… wszystko co dobre szybko się kończy, niestety.
Jednocześnie gdzieś tam w środku przepełnia mnie spełnienie, że CD PROJEKT RED pożegnało serię z wielką klasą, zapisując się tym samym na stałe w kartach growej historii.
Gra udostępniona dzięki uprzejmości CD PROJEKT RED.